Człowiek kopie sobie grób nożem i widelcem. W pierwszym artykule z serii „dieta na miarę XXI wieku” udowodniliśmy, że w tym złowieszczym stwierdzeniu jest sporo racji. Obecnie tempo życia nie sprzyja stosowaniu reguł zdrowej diety. Skutkiem może być otyłość.
Dwa główne grzechy, które popełnia większość z nas jeśli chodzi o jedzenie, to nieregularność oraz… chodzenie na skróty. Jeśli chodzi o pierwsze przewinienie, sprawa jest prosta. Nie przywiązujemy wagi do pór poszczególnych posiłków. W rezultacie, często rano wychodzimy bez śniadania, pierwszy posiłek spożywamy po kilku godzinach pracy, a potem znowu nie mamy czasu na jedzenie. Lwi apetyt zaskakuje nas zazwyczaj późnym wieczorem – więc o godzinie 22 opychamy się bez opamiętania. Trudno. Kto z nas tak nie robił?
Usprawiedliwienia brzmią różnie: „rano nie mogę jeść, bo mam ściśnięty żołądek”, „wolę poczekać na Pana Kanapkę niż zjeść byle co”, „nie mam czasu”, „zapominam” etc. etc… Tymczasem to co nam specjalnie nie przeszkadza na zewnątrz, dosłownie pustoszy nasz organizm od środka! A każdy lekarz, bądź dietetyk powie nam to samo – przy takim trybie życia, jesteś szczególnie narażona/narażony na otyłość.
Według Światowej Organizacji Zdrowia, otyłość dotyka ponad 60% Polaków i prawie połowę Polek! W Europie, ten niechlubny ranking stawia nas na siódmym miejscu. Chyba nie ma przesady w określaniu otyłości prawdziwą epidemią. Przyczyn otyłości jest wiele – zaczynając od uwarunkowań genetycznych (a nawet kulturowych!), poprzez zaburzenia psychiczne, siedzący tryb życia i brak ruchu, a kończąc na spowolnionym metabolizmie.
Trudno wygrać walkę z genami, wyprzeć się tradycyjnej kuchni, ograniczyć w życiu stres i nerwy, zmienić pracę na bardziej „żywiołową”, czy z dnia na dzień zacząć chodzić na basen i uprawiać jogging. Zmiana, która jest stosunkowo łatwa do zrealizowania, dotyczy konsekwencji w regularnym spożywaniu posiłków.
Nasz metabolizm nie wymaga wiele. Cztery, pięć posiłków dziennie wystarczy mu w zupełności. Jeśli zamiast tego, fundujemy mu ośmiogodzinną „głodówkę”, zmuszamy go do magazynowania kalorii w postaci tłuszczu. To jedyny sposób jaki zna nasz metabolizm na zabezpieczenie się w razie kolejnej „głodówki”… Wciąż pokutuje fałszywe przekonanie, jakoby drastyczne ograniczenie jedzenia przyczyniało się do zrzucenia wagi. Tymczasem jest dokładnie na odwrót – dopiero metabolizm działający na najwyższych obrotach (dzięki regularnemu jedzeniu), umożliwi nam osiągnięcie wymarzonej sylwetki.
Drugim z przewinień, o których była mowa na początku, jest „chodzenie na skróty”. W tym stwierdzeniu można zawrzeć zarówno spożywanie fast foodów, jak i przygotowywanie sobie posiłków z wysoko przetworzonych produktów, czy skupianie się wyłącznie na ich walorach smakowych. Nie zawsze mamy chęć lub siłę, aby ugotować pełnowartościowy posiłek będący idealną miniaturą piramidy żywieniowej. Niestety, często decydujemy się na słoną/słodką, gotową przekąskę, tzw. „pustą kalorię” – pełną chemicznych ulepszaczy, za to zawierającą znikome ilości wartościowych witamin, minerałów i innych składników odżywczych. Takie właśnie „chodzenie na skróty” najczęściej kończy się otyłością.
Jak uchronić się przed nadwagą? Jak pozbyć się zbędnych kilogramów? Możesz spróbować kolejnej diety cud lub wyciskać siódme poty na siłowni.
Ale możesz również zacząć pracę od podstaw – zacznij jeść regularnie i zdrowo. Cztery, pięć posiłków dziennie, opartych na zbilansowanym jadłospisie. Brzmi nierealnie?